Tego było mi trzeba. Czyli spokoju i terenów z dala od cywilizacji. Uwielbiam być tam, gdzie jest cisza, spokój oraz “to coś”.
Ola z Przemkiem pokazali mi, że “to coś” to miłość i radość. Banalnie proste. Pewnie, gdybym pojechał tam sam to nie trafiłbym na to, ponieważ skupiłbym się na muzyce w słuchawkach i otaczającym mnie terenie. No ale, każdy w końcu żyje inaczej.
Dobra, bo zaraz nam się zrobi nostalgicznie a tego tu nie chcemy. Olę i Przemka już znacie. Miałem okazję współpracować z nimi już podczas sesji narzeczeńskiej. Później był ślub a po nim – sesja ślubna. Czyli to na co zwykle czekam z niecierpliwością. Dlaczego? Bo jesteśmy sami. Bo jest jakoś tak spokojniej, bo jakoś tak sesja zdjęciowa jest … relaksem.
Odpal sobie utwór, wczuj się w klimat naszej przygody a następnie przejdź do filmiku, który jest tam gdzieś na samym dnie. Miłego oglądania 😉